sobota, 27 grudnia 2008

Już GRUDZIEŃ

Powrót na bloga po dłuższej przerwie... U mnie sporo zmian, ale mimo, że obiektywnie pozytywnych, np. realna szansa na pracę (jestem po interview w jednej z firm farmaceutycznych, gdzie "wprowadziła" mnie koleżanka moja i prezeski tej firmy - ale jeszcze nie mam odpowiedzi), minęło 1,5 miesiąca mojego stażu w IPiN przy Sobieskiego) to kwestia z moim Misiem jest nadal nierozwiązana... ja, będąc na lekach przeciwdepresyjnych i przeciwlękowych nie specjalnie się tym z jednej strony przejmuje, a w każdym razie nie panikuję jak kiedyś - ale z drugiej strony zaczynam mieć objawy typowo nerwicowe (jak sądzę - nie ma to jak autodiagnoza :-D ) - mam koszmarne problemy z koncentracją uwagi, NIC nie pamiętam (sic! to jest straszne) i chyba wszystko to mi wisi, bo chyba też już nic nie czuje. Nie chce mi się już przytulać to Miśka, nie chce mi się z nim rozmawiać... a może i mi się chce, ale zawsze kiedy to robię czuje do siebie obrzydzenie...? No właśnie! Brzydzę się sobą - nie potrafię (nie chcę?!) wziąć swojego życia we własne ręce... wole być na siłę z kimś kto nie chce ze mną być tylko z tytułu wiążących nas lat, sam nie wiedząc co do niego czuję, bo teraz jest to jakiś miks jak mówi jedna z moich pacjentek kochania i nienawidzenia... a może trafniej będzie jeśli nazwę to miksem lubienia i nielubienia... lub nic-nieczuciem, co oczywiście jest niemożliwe. Ale możliwe jest odcięcie się od tego co czuję. Tylko, że to wygodne odcięcie kosztuje - pewnie właśnie ceną są kłopoty z pamięcią. Nie pamiętam już chyba nic z tego co ktoś do mnie mówi... nie pamiętam o czym mówił, kiedy... w jakim kontekście, po co - o co ja pytałem, po co pytałem :-( Czy to mi już tak zostanie? To chyba dobry moment, aby powiedzieć o tym psychiatrze - tylko już nie temu do którego chodzę, bo ten gość nie specjalnie jest zainteresowany badaniem mojego problemu. Dobranoc