niedziela, 2 listopada 2008

No i co?! Gdzie mój gniew i duma jest?!


Po tym jak mu o tym opowiedziałem przestał się do mnie odzywać. Był wściekły. Wiem, że nie tylko na mnie - za naruszenie jego prywatności (już dawno obaliłem ten argument - to nie jest tylko jego sprawa), ale pewnie (bo przecież nie mogę mieć pewności) dlatego, że zrozumiał, że cała jego pseudo-szczerość nie jest szczerością. Mam nadzieję, że to zrozumiał. Następnego dnia wyszedł z domu około południa. Wrócił po 22... to był dla mnie bardzo długi dzień. Przed jego wyjściem zrobiłem scene w moim stylu... w takich chwilach zachowuję się jak robot - mam przemożną chęć wycia, kopania, złamania, biegania... jak bym mógł to po prostu pozwoliłbym sobie na rozsadzenie się od wewnątrz. Wybiegłem nawet na balkon... żeby mieć więcej miejsca i nie czuć się taki zamknięty jak w klatce.
Po powrocie wszystko się zmieniło. Był miły, usiadł koło mnie, pogłaskał mnie, przytulił, poleżał... nic nie mówiliśmy. To było piękne. Nie chciałem nic mówić - bo i o czym. Wszystko już powiedziane. Prawie pewne jest, że przez cały ten czas był u niego. Ale co ja mogę zrobić? Jest miło do dziś. Nie chcę już myśleć o tym co się dzieje, gdy go przy mnie nie ma. Nie wiem co jest między nami. Wiem, że jest dla mnie najważniejszym człowiekiem na świecie.
"No i co? Gdzie mój gniew i duma jest?!" - okazuje się, że żeby zaśpiewać coś co trafi mnie prosto w serce nie trzeba być poetą z najwyższej półki. Nie było na tym świecie lepszego artysty niż Chylińska z jej piosenką "Lepszy czas". Proste słowa które w 100% opisały moje uczucia, wątpliwości - cierpienie. Gdy go nie było nie chciałem już myśleć, że jest ze mną, albo nie. Nie złościłem się. Nie grałem dumnego tak jak zdarzało mi się nie raz to robić, gdy on był obok... Chciałem, żeby po prostu tu był. Nic więcej. I to się stało.

Brak komentarzy: