wtorek, 2 września 2008

Moja rzeczywistość, której nijak nie uda mi się przekazać słowami

Kolejny dzień jak z bicza strzelił... to zaskakujące, ale siedzenie w domu sprawia, że czas płynie mi szybciej niż wtedy kiedy siedziałem w pracy - a i tam miałem wrażenie, że upływa mi bardzo szybko.
Zaczyna mnie przerażać fakt, że jest już wrzesień. Rozesłałem kilkanaście CVek i puki co - żadnej odpowiedzi...
A co poza pracą (wolę nazywać przeglądanie ofert i odpowiadanie na nie pracą, bo nie myślę wtedy o sobie w kategoriach nieroba)? No w zasadzie nic - podjąłem próbę nawiązania nowych znajomości na Romku (dla niewtajemniczonych - chodzi o www.gayromeo.com). Tomek twierdzi, że powinienem się gdzieś ruszać - ale ja nie mam znajomych. Nie mam też ochoty nigdzie wychodzić.
W sobotę poszedłem na Nowy Świat - dałem się namówić Tomkowi. W pewnym poczułem, że nawet chcę. Chcę poczuć się znów jak dawniej... pochodzić między ludźmi.
Ale kiedy tam już dotarłem miałem ochotę jak najszybciej wrócić i pójść spać. Czuje się kompletnie bezradny, bez wpływu na tą sytuację. Zniknęło jedyne coś co podtrzymywało moje złudzenie o niezależonści... moje własne pieniądze.
I co z tego, że mam świadomość, że 70% myśli które mi się teraz pojawiają to wynik mojej osobowości - bierono-zależnej? Co z tego?! Skoro to moje myśli, moja rzeczywistość której nijak nie uda mi się przekazać słowami. A nawet jeśli - to co z tego?

Brak komentarzy: